Fotografuję, bo lubię obserwować…
Cześć, tu wfoto, czyli Wasz fotograf!
Mam na imię Waldek i jestem fotografem.
Jeśli szukacie nie tylko fotografa, ale także kogoś, na kim można polegać, kto pomoże w trudnych momentach w tym pełnym wyzwań wydarzeniu, jakim na pewno jest ślub, to dobrze trafiliście. Fotografuję śluby, bo uwielbiam ludzi. Uwielbiam rozmawiać z nimi, poznawać i obserwować ich. Jestem wesołym człowiekiem o bardzo pozytywnym usposobieniu, do tego pomysłowym i wrażliwym. Lubię dobrą zabawę i potrafię odpowiednim „sucharem” rozładować najbardziej nerwową sytuację, ale bywam też melancholijny i skłonny do filozofii. Miks takich cech sprawia, że idealnie wpasowuję się w weselny klimat.
Fotografię ślubną dzielę na dwie wariacje. Pierwsza to opowiadanie tego, co dzieje się podczas Waszego ślubu, czyli fotograficzna relacja z tego wyjątkowego dnia. Druga to słynny „plener fotograficzny”, który opiera się na kreacji, ale pokazuje Wasze prawdziwe emocje! One są dla mnie najważniejsze, reszta to dodatki! Będzie więc dużo całowania, przytulania i zachwycania się. Jeśli jesteście wesołymi ludźmi, to możemy biegać, skakać, śmiać się i wygłupiać, ale jeśli to w melancholii jest Wam bardziej do twarzy, zdjęcia będą delikatne i subtelne.
Moje zdjęcia cechuje autentyczność i naturalność. Nie lubię zbędnych ozdobników, najbardziej zależy mi na prawdzie i emocjach. Umiem upolować i uchwycić wyjątkową chwilę. Staram się tylko obserwować, nie narzucając się za bardzo ze swoją wizją Waszego ślubu, ale kiedy trzeba – służę pomocą czy radą. W końcu mam duże doświadczenie ;)
Uwielbiam podróżować, co widać na moich zdjęciach. Do tej pory reportaże robiłem na terenie niemal całej Polski, a plenery jeszcze dalej – w Paryżu, Wiedniu, Pradze, na Islandii… Wciąż czekam na sfotografowanie zakochanych w Portugalii.
A poza fotografią cenię sobie wszystko, co ubarwia nasze życie – miłość, kawę, książki, filmy, snowboard, motoryzację i wiele innych.
I mówcie mi Waldek! Tak, od zaraz, nawet jak będziecie pisali do mnie e-mail albo dzwonili po raz pierwszy, od razu przejdźcie na „Ty”. Konwenanse po prostu mi nie wychodzą ;)